niedziela, 28 lutego 2016

2. Kochałam cię bardziej niż na to zasługujesz...

Niall's POV:

- Niall?!

Nie mogłem uwierzyć własnym oczom. To była ona, moja Abi. Cała i zdrowa. Może i nie całkiem zdrowa, bo chwilę po tym jak wypowiedziała moje imię jej ciało bezwładnie opadło na ziemię. Myślałem, że moje serce już mocniej bić nie może, ale kiedy pomyślałem, że stało jej się coś poważnego, serce niemal nie wyskoczyło mi gardłem.

- Cholera! - krzyknęła Kate i od razu do niej podeszła, a ja zaraz za nią. Przykucnąłem obok niej, a później wziąłem ją na ręce i położyłem na łóżku, które mi wskazała. Była taka leciutka jak zapamiętałem, a jej ciało nadal tak cudownie pachnie.

- Zadzwonię na pogotowie.

Już wyciągnąłem telefon i miałem wybrać numer, kiedy blondynka pojawiła się przy moim boku i mi przeszkodziła.

- Nie trzeba Niall, wiem już co się stało. - pokazała mi niewielkie białe pudełeczko z tabletkami, a wtedy zacząłem się martwić jeszcze bardziej. Co jeśli się otruła? Ściągnąłem więc brwi i ze strachem w oczach spojrzałem na Kate.

- To są jej leki uspakajające, znów je wzięła... Po nich jest strasznie słaba.

- Okey.

Czemu do jasnej cholery bierze takie tabletki?

Co się z nią dzieje?

- Nie zrozum mnie źle, ale w tej sytuacji chyba...

- Tak, tak ja rozumiem. Będę się już zbierał.

Ostatni raz spojrzałem na jej drobne ciało i opuściłem ich pokój, nie mogąc nadal uwierzyć we wszystko co się stało.



Abi's POV:



Obudziłam się z potwornym bólem głowy, ale pewnie też przez to, że miałam jakby za mało miejsca na łóżku. Z dwóch stron czułam jakieś ciała obce i przerażał mnie fakt, że niczego nie pamiętam z zeszłej nocy. Ze strachem otworzyłam oczy, ale kiedy zobaczyłam długie blond włosy na mojej jasnej poduszce odetchnęłam z ulgą. Po mojej lewej stronie leżała Lilly, a po prawej Kate. Nie jestem w stanie sobie przypomnieć dlaczego wszystkie śpimy na jednym łóżku, ale sądzę że musiałyśmy nieźle wczoraj popić. Pewnie dlatego śniły mi się takie głupoty, że Niall wczoraj tutaj był. Wstałam i poszłam do łazienki, żeby przemyć twarz zimną wodą w celu jakiegokolwiek efektu wybudzenia z tego okropnego stanu. Związałam włosy i szybko przemyłam twarz, ale kiedy podwinęłam rękawy bluzy żeby ich nie umoczyć zobaczyłam świeże rany.

Jak to kurwa?

Co ja wczoraj robiłam?

Ściągnęłam rękawy z powrotem, a później weszłam do naszego pokoju. Kate siedziała już na łóżku, a Lilly nadal smacznie spała. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej szary sweter, a później szybko go na siebie nałożyłam. W pokoju nie było jakoś ciepło, dlatego założyłam jeszcze legginsy i usiadłam przy biurku żeby się umalować.

- Abi?

- Hm?

Wyciągnęłam w międzyczasie moją kosmetyczkę i ustawiłam przed sobą lusterko. Wyciągałam po kolei potrzebne mi kosmetyki, a wtedy Kate stanęła obok mnie i oparła się o moje biurko.

- Co to było?

- Co masz na myśli?

- Zemdlałaś wczoraj kiedy zobaczyłaś tego całego Nialla, a później w nocy kilka razy jeszcze krzyczałaś jego imię i płakałaś przez sen.

To mi się nie śniło!

Niall tutaj jest!

- Słucham?

- Raczej to ja słucham. Nie spławisz mnie jakimiś głupimi historyjkami jak zawsze. Doskonale wiem, że coś się stało w twoim życiu i nie pierwszy raz słyszę to imię kiedy śpisz...

- Kate...

- Nie Abi. Myślałam, że umrę wczoraj widząc cię w takim stanie. Niall pomógł mi cię położyć na łóżku, a później poszedł szybciej niż tu przyszedł. Znacie się racja?

-Tak, jakby...

- Jakieś inne szczegóły?

- Jest z Mullingar.

- O cholera! Nie wiedziałam. Znaczy no bo skąd mogłam wiedzieć, ale...

- W porządku.

- Wspomnienia wróciły huh? Jakby rodzice i...

Właśnie pomogłaś mi uniknąć odpowiedzi na to cholernie trudne pytanie.

Dziękuję Kate.

- Tak. Wszystko znów we mnie uderzyło i tak strasznie źle się poczułam widząc ich w tym klubie...

- Czy to znaczy, że znasz całą resztę?

- Taa. Chodziliśmy do jednego liceum.

- Szczęściara!

Na całe szczęście nie wróciła już do tego tematu, a nawet wyjaśniła Lilly co się stało. Dzisiejszy dzień był o wiele lepszy od poprzedniego, ale tylko pod względem pogody. Wewnętrznie czułam się zrujnowana, ale życie nauczyło mnie jak oszukać wszystkich dookoła siebie. Założyłam szare dresy i bordową bluzę, a na nogi szybko włożyłam czarne trampki, zarzucając torbę na ramię wyszłam za akademika. Za dziesięć minut miały zacząć się moje zajęcia, a o trzynastej miałyśmy rozegrać sparingowy mecz, na który tak bardzo się denerwowałam. Nie wiedziałam czy dam radę zagrać, ale od kapitana wiele się wymaga. Nie mogłam zawieźć nikogo, ale i samej siebie pokazując, że ktoś znów mnie niszczy. Kiedy weszłam do sali prawie wszystkie miejsca były zajęte co bardzo mnie zdziwiło. Kiedy zauważyłam wolne miejsce w drugim rzędzie z niechęcią tam powędrowałam bo ten wykład nie należy do najciekawszych, a będąc tak blisko profesora Walta nie będę mogła przeglądać w tym czasie telefonu. Zajęłam swoje miejsce, a później wyciągnęłam z torby notatnik i pióro, ale wtedy ktoś szarpnął mnie za ramię:

- Dzisiaj nie notujemy, będzie nam pokazywał jakieś slajdy.

Pokiwałam wdzięcznie głową do nieznajomej dziewczyny, ale ona chyba nie wiedziała, że nie mam zamiaru zajmować się notowaniem tych wszystkich głupot. Nie zważając na jej słowa odwróciłam się do tyłu bo właśnie na tylnej ścianie sali wykładowej znajdowało się miejsce, na którym Walt miał wyświetlać swoją prezentację. Zaczęłam szkicować kolejną sukienkę, zresztą prawie cały mój notatnik zawierał projekty różnych kreacji. Nie interesowało mnie co działo się w XIX wieku w czasach panowania Abrahama Lincolna, fanką historii niestety nie jestem. Nie mam pojęcia ile dokładnie czasu minęło, ale zdążyłam dopracować trzy moje szkice, a Walt nadal zagłębiał się w dzisiejszym temacie. Pewnie dalej zajmowałabym się rysowaniem, gdybym nie usłyszała dziwnie znajomego śmiechu. Gwałtownie podniosłam głowę znad notatnika i rozejrzałam się po sali, jednak ze względu na dużą liczbę studentów dzisiejszego dnia nie znalazłam tej osoby, o której od razu pomyślałam. Wszystko byłoby w porządku, gdyby sytuacja znów się nie powtórzyła. Tym razem jednak dokładniej prześledziłam wszystkie twarze i prawie na samym początku dojrzałam dziwnie znajomą brązową czuprynę.

Louis.

Cholera jasna czemu on tutaj jest?

Stałam się lekko niespokojna bo poprzedniego wieczoru, kiedy usłyszałam dobrze mi znaną piosenkę chwilę po tym spotkałam Nialla. Moje serce przyspieszyło, a oczy same szukały sterczących blond włosów. Nie znalazłam nikogo innego poza Lou, dlatego powróciłam do moich rysunków. Mój wzrok jednak mimo woli wędrował na twarz chłopaka, którego nie widziałam od czasów liceum. Nadal rozbawia każdego wokół, nadal ma ten sam zaraźliwy uśmiech na twarzy. Nadal dziwił mnie fakt, że on tutaj jest, ale zdecydowałam, że podejdę do niego po zajęciach. w myślach układałam sobie co mu powiem, ale niestety dzwonek informujący nas o końcu zajęć zepsuł całe moje plany. Wrzuciłam moje rzeczy do torby i jak najwolniej się dało wychodziłam z sali. Szedł sam i pewnie kierował się w stronę swojej szafki, a ja szłam za nim jak jakiś psychopatyczny zabójca. Kiedy zatrzymał się miałam już ochotę do niego podejść, ale strach mnie sparaliżował i się odwróciłam. Zrobiłam już kilka kroków w przeciwnym kierunku, ale w końcu zebrałam się w sobie i krzyknęłam:

- Hej!

Chłopak odwrócił się i spojrzał w moim kierunku. Jego oczy zdawały się być wielkości piłeczki golfowej, ale kiedy pierwszy szok minął zaczął iść w moją stronę. Ja również powoli zaczęłam się do niego zbliżać, a kiedy byliśmy już na wyciągnięcie ręki od siebie chłopak mocno mnie objął.

- Abi do kurwy nędzy co ty tutaj robisz?

- O to samo mogę zapytać ciebie.

Oderwaliśmy się od siebie, ale Lou nadal trzymał mnie za rękę.

- Wczoraj mieliśmy koncert i dzięki niemu dostałem stypendium, żeby się tutaj uczyć.

- Jakby chciałeś studiować w Seattle?

- Trzy lata temu się nie dostałem bo brakowało mi punktów, a teraz stypendium otwarło mi drzwi do tej uczelni na nowo. Z tego co wiem Liam i Zayn też chcą się przenieść.

- Czy ty jesteś poważny?

Pokiwał głową, a ja dziękowałam Bogu, że nie wspomniał nic o Niallu. Skoro ich trójka tylko będzie na tej samej uczelni, to oznacza że Niall i Harry studiują gdzieś indziej i przyjechali tylko po to, żeby chłopcy dostali stypendium.

- Harry chce wrócić do Manchesteru zaraz po dzisiejszym koncercie, a Niall prawdopodobnie wróci do Kanady. Zresztą całkiem niedawno odnowiliśmy kontakt...

Niall był w Kanadzie.

- Reaktywacja zespołu?

- Tylko na cele mojego stypendium. Gdyby nie to, że spotkaliśmy się w Mullingar miesiąc temu, pewnie do tej pory nie wiedziałbym się co się z nim dzieje. Chciałem ci napisać bo, no wiesz... - zawiesił swój głoś, a później podrapał się w tył głowy. - Dzwoniłem, nawet kilka razy, ale ciągle słyszałem, że nie ma takiego numeru.

- Zamoczyłam telefon i straciłam wszystkie kontakty.

- Rozumiem. Wiem, że pewnie nie chcesz go widzieć, ale dzisiaj gramy drugi koncert w Piwnicy o 15 może wpadniesz?

- Z chęcią, ale niestety mam dzisiaj mecz o 13 i sam rozumiesz.

- Grasz w coś?

- Piłka nożna.

- Cholera! Nie wierzę!

- Jestem kapitanem.

- Moja krew.

Przybił mi piątkę, a ja czułam się jak wtedy. Poczułam się jakbym znów miała osiemnaście lat, jakbym nadal chodziła do liceum, jakby nic się od tamtego czasu nie zmieniło. Musiałam iść na trening, dlatego pożegnałam się z nim i wymieniłam numerami. Ciągle zadawałam sobie pytanie dlaczego Niall wyjechał do Kanady? Dlaczego ja nie mogłam o tym wiedzieć ? Znów jakieś chore wizje zaprzątały moja głowę, akurat w dzień kiedy mamy mecz z University of Washington. Weszłam do szatni, która nadal była pusta, dlatego rzuciłam torbę tuż obok mojej szafki i zaczęłam się przebierać. Miałam jeszcze około pół godziny do rozpoczęcia treningu, ale doskonale wiedziałam że niedługo pojawi się tutaj Kate. Wyciągnęłam więc swój telefon i zaczęłam przeglądać stare zdjęcia. Kiedy natrafiłam na nasze wspólne zdjęcie, mam na myśli moje i Nialla jeszcze bardziej posmutniałam. Nic nie jest dla mnie jasne. Jedyne czego aktualnie pragnę to dowiedzieć się dlaczego wtedy mnie zostawił? Co było dla niego tak ważne, co było ważniejsze ode mnie? Założyłam korki i ochraniacze, a a następnie dosłownie położyłam się na ławce. Czułam ból w okolicy szyi, ale to pewnie dlatego, że tej nocy spałam w niewygodnej pozycji. Przypomniałam sobie, że mój nadgarstek jest cały pocięty, dlatego raptownie wstałam i zaczęłam szukać w szafce jakiejś frotki. Każda z nich była brudna, ale nie miałam wyjścia. nałożyłam jedną z nich na nadgarstek, a dosłownie sekundę po tym do szatni weszła Kate.

- Ty jak zwykle pierwsza. Wcześniej skończyłaś zajęcia?

- Nie, przyszłam zaraz po wykładzie.

- Nadal nie wiem jak to robisz,ja wszędzie jestem spóźniona.

- Typowa Kate.

Pokazałam jej język, a kiedy się przebrała razem wyszłyśmy na boisko. Zanim reszta dziewczyn zdążyła się przebrać i do nas dołączyć, my już przebiegłyśmy ponad dwa okrążenia wokół boiska. Było dość chłodno, dlatego ta dodatkowa rozgrzewka była nawet wskazana. Zebrałyśmy się wszystkie przy naszych ławkach, a trener Morgan zaczął uważnie przyglądać się każdej z nas. Przez chwilę się nawet bałam, ale doskonale wiemy, że to świr i jedyne o czym teraz myśli to jakie majtki założyłyśmy.

- Nie muszę chyba przypominać z kim gramy. Trzy razy pod rząd nieźle skopały nasze małe, chude dupsk! Mam nadzieję, że dzisiaj chociaż postaracie się o jednobramkową różnicę w przegranej!

Fuknęłam na jego słowa,a on od razu rzucił mi mrożące krew w żyłach spojrzenie. Pokręciłam tylko głową i zajęłam się mocniejszym wiązaniem moich korków.

- Porządna rozgrzewka to podstawa, dlatego księżniczki na boisko i po dziesięć okrążeń!

Większość dziewczyn marudziła, ale ja nie miałam zamiaru. Pewnie dlatego zostałam kapitanem, zawsze na wszystko się zgadzałam i robiłam dwa razy więcej niż inni. Nie było nawet ciężko zdobyć te funkcje bo niektóre z nas to prawdziwe życiowe ofermy. Po trzecim kółku czułam, że poziom mojego cukru spada, dlatego szybko wyciągnęłam z kieszeni krówkę. Każdy wie jak poważny jest stan mojego zdrowia, ale spadki cukru lub problemy z jego normowaniem są już przeszłością. Z cukrzycą da się żyć, ale trzeba się do tego dobrze przystosować. Kończyłam już siódme okrążenie, dlatego nieznacznie zwolniłam i zaczęłam przyglądać się reszcie.

- Podnoś wyżej te nogi Redson bo zaraz się o nie potkniesz! - podrapał się po głowie, a później zaczął bawić się gwizdkiem. - W sumie może lepiej żeby nie podnosiła? I tak jest do dupy, a tak to myśli, że zagra. Cholera trzeba było iść na fizjoterapeutę a nie uganiać się z takimi łamagami.

Czuję, że znów wypił coś przed pracą, ale to jego życie i nich robi z nim co chce. Kiedy skończyłam biegać usiadłam na trawie i zaczęłam się rozciągać. Dziewczyny z WU pojawiły się na boisku pół godziny przed meczem, a ludzie zaczęli wypełniać trybuny. Nie pierwszy raz wyjdę na boisko jako kapitan, a i tak za każdym razem stresuję się tak samo. Czuję moje szybko bijące serce w gardle, a mój oddech jest maksymalnie przyspieszony. Praktycznie cała prawa trybuna była wypełniona przez kibiców Washington University i oczy aż bolały od tego mocnego fioletowego koloru. Reszta stadionu to nasz uniwersytecki bordowy kolor i ten widok zapiera dech w piersiach bo nigdy nie spodziewałam się, że będę dopingowana przez taką masę ludzi.

- Dobra dziewczyny dzisiaj skopiemy im te tłuste dupska!

- Trener mówi poważnie? - Redson spojrzała na niego jak na idiotę i założyła ręce na piersiach.

- Dziewczyno czy ty zapoznałaś się ze znaczeniem słowa sarkazm na tej uczelni? Czy to pojęcie jest ci obce?

- Wiara w drużynę to podstawa, dziękujemy trenerze! - krzyknęłam będąc już konkretnie wkurzona na tego idiotę, a dziewczyny wszystkie na raz na mnie spojrzały. Jako kapitan zazwyczaj miałam swoje pięć minut na jakąś pokrzepiającą pogadankę, ale dzisiaj dosłownie nie wiedziałam co im powiedzieć, żeby jakoś zachęcić je do grania.

- Dobra dziewczyny mam świadomość, że różnica w tabeli między nami a nimi to trzy pozycje, ale czy to teraz tak bardzo ważne? Zagrajmy najlepiej jak możemy i pokażmy, że nie damy im się tak łatwo!

- Mam wrażenie jakbyś mówiła o jakiejś grupie dziwek.

Wywróciłam oczami na słowa trenera, a później zdjęłam bluzę żeby przyzwyczaić ciało do panującej temperatury. Rozejrzałam się po bocznej trybunie szukając wzrokiem Masona i Lilly, ale jak się okazało nasza przyjaciółka nie przyszła na mecz. Dzisiejszego dnia kibicował będzie mi mój chłopak i jego najlepszy przyjaciel. Upiłam łyk wody mineralnej, którą akurat trzymałam w dłoniach i prawie się zachłysnęłam kiedy kilka rzędów wyżej zobaczyłam machającego mi Louisa, a obok niego Nialla i Liama.

- Abi jest okey? - zapytała z troską w głosie Kate, kiedy ja wyplułam wodę na trawę. Ostatni raz rzuciłam wzrokiem na ich trójkę, a później wyszłam z dziewczynami na boisko bo sędzia ogłosił, że za chwilę rozpocznie się pierwsza połowa spotkania. Byłam jeszcze bardziej przejęta niż zwykle wiedząc, że on tutaj jest i będzie obserwował każdy mój ruch. Kiedy usłyszałam gwizdek stałam na środku boiska, jakby ktoś przykleił moje nogi do boiska. Po chwili jednak zaczęłam biec za piłką tyle,  że nie byłam w stanie skupić się na grze. Po upływie chyba pięciu minut nasz trener wziął czas dla naszej drużyny i wszystkie podbiegłyśmy pod ławkę.

- To jest jakiś kompletny dramat! Ja się dziwię, że przez ten czas nie zdążyły strzelić nam żadnego gola! Wilson ja wiedziałem, że reszta gra do bani, ale ty ssiesz dzisiaj za całą drużynę!

Spojrzałam na Kate, a ona na mnie wymuszając na mnie uśmiech. Kiedy usłyszałam jak Mason woła moje imię, odwróciłam się i podbiegłam szybko do trybun.

- Hej kochanie co się dzieje? Nadal źle się czujesz?

- Nie, ja... Nie wiem.

- Jeśli nie jesteś w stanie po prostu zejdź z boiska...

- Zagram.

- Jesteś dzielna, pokaż im co potrafisz! - pocałował czubek mojej głowy i poczułam się przez to lepiej. Może nie lepiej, ale stałam się bardziej pewna siebie. Chciałam żeby Niall to widział, żeby zobaczył, że dałam sobie bez niego radę. Wróciliśmy na boisko i po gwizdku od razu przejęłam piłkę i zaczęłam z nią biec do bramki naszych przeciwniczek. Kate i Olivia stały na dobrych pozycjach i nie były przez nikogo kryte, dlatego najpierw podałam piłkę Olivii.Ona przebiegła kawałek i znów podała mi piłkę, ale kiedy byłam już wystarczająco blisko ich bramki kopnęłam mocno piłkę tak, że wylądowała niemal przy samej Kate. Patrzyłam jak moja przyjaciółka biegnie na spotkanie sam na sam z ich bramkarką i odnosi sukces w tym pojedynku. Po jej kopnięciu piłka powędrowała centralnie pod nogami broniącej dziewczyny i tym samym zdobyłyśmy pierwszą bramkę w dzisiejszym meczu. Całe trybuny zaczęły wiwatować, a uniwersytecka orkiestra zaczęła przygrywać wesołe melodie. Podbiegłam do Kate i rzuciłam jej się w ramiona.

- Tak jest kurwa! Mamy to!

- Świetne podanie Abi!

Pomimo tak dobrego początku, mecz zakończył się wynikiem 3:2 dla dziewczyn z WU. Nie miałyśmy sobie za złe tej przegranej bo to pierwsza rozgrywka w tegorocznej lidze, a w dodatku miały silniejszy skład. Każda z nas założyła bluzę i szłyśmy w kierunku szatni, ale wtedy przypomniało mi się, że nie zabrałam moich ochraniaczy. wróciłam zatem po nie na boisko i kiedy tylko je znalazłam, chciałam jak najszybciej iść się przebrać, a później wrócić spać. Zaczynało się ściemniać, a chciałam iść jeszcze do sklepu dlatego napisałam do Masona czy pójdzie razem ze mną bo się boję.

- Hej. - usłyszałam za sobą cholernie dobrze znany mi głos przez co zatrzymałam się w połowie drogi i powoli odwróciłam. Niall stał na ścieżce jakieś pięć metrów ode mnie i wlepiał we mnie swój wzrok.

- Hej? Tylko tyle masz mi do powiedzenia po trzech pieprzonych latach?

- Abi...

- Hej? Poważnie?

- Nie chciałem...

- Och właśnie cholernie chciałeś... Kiedy się czegoś nie chce lub nie ma się na coś ochoty najzwyczajniej w świecie się tego nie robi. A ty od tak mnie zostawiłeś w tym cholernym Londynie... A nie przepraszam! Zostawiłeś mnie na lotnisku po tym jak kilka godzin wcześniej mnie przeleciałeś dla zabawy! Stokrotne dzięki!

-  To nie tak.

- Nie tak? Więc jak? Nie pierdol mi proszę, że zrobiłeś to dla mojego dobra...

Pokręciłam głową i ruszyłam w stronę szatni, nie zatrzymywał mnie. Nawet gdyby próbował nie udałoby mu się. Tak bardzo chciałam go przytulić bo kiedyś oddałabym za to wszystko, ale dopiero teraz kiedy jest tak blisko czuję jak mocno mnie zranił. Widząc go tam nie czułam nic pozytywnego jak radość czy szczęście. Czułam wewnętrzny ból, rozpadanie się ciała na miliony kawałków i jedyne co chciałam zrobić to  sprawić żeby cierpiał tak samo jak ja. Wracałam do szatni, a po moich policzkach spływały łzy, które nie były spowodowane przecież niczym konkretnym. Nie zrobił mi krzywdy, nie uderzył mnie w końcu racja? Tak, ale zrobił coś o wiele gorszego... złamał mi serce, a to boli bardziej niż jakikolwiek ból fizyczny.



*Dwa dni później*



Wrzuciłam do torebki notatnik i kilka ołówków, a później wybiegłam z pokoju bo i tak już byłam spóźniona do pracy.  Całe szczęście, że mogłam pożyczyć od Kate samochód bo gdybym miała tłuc się tramwajami lub metrem pewnie byłabym spóźniona o wiele więcej. Po pół godziny byłam już pod biurowcem Sun Recording Studio  i jak najszybciej mogłam wbiegłam na drugie piętro.

- Przepraszam za spóźnienie, korki są okropne!

- Powinnaś się przyzwyczaić, że piątki tutaj zazwyczaj takie są.

- Powinnam wiem, wiem.

- Mam dla ciebie filmiki na Youtubie. Chłopak, niejaki Shawn Mendes, kanadyjski wokalista,ale...Własnie jest jedno ale, ktoś musi przesłuchać filmiki z jego kanału i potwierdzić mi, że chłopak się nadaje...

- Chcesz mu zapewnić nagranie płyty Andrew?

- Szczerze? Tak. Ma ponad trzy miliony subskrybcji na YT także po tym można już wnioskować, że talent jako taki posiada. Ufam ci i twojej intuicji, także słuchaj, myśl i pomóż mi w  podjęciu decyzji czy zacząć współpracę z tym młodzieńcem czy może nie okey?

- Postaram się zrobić co w mojej mocy.

Andrew Gertler to łowca talentów Ameryki Północnej i mam zaszczyt od dwóch lat pracować w jego wytwórni. Początki nie były łatwe bo byłam tutaj kimś w roli zanieś, przynieś, pozamiataj. Kiedy jednak Ed odwiedził nas kiedyś w wytwórni i zagrał im mój kawałek wszystko się odmieniło, dostałam swój malutki gabinecik do pracy, a nawet mówimy sobie z Andrew po imieniu. Niektórzy stwierdzą, że nie ma z czego się cieszyć w końcu wiele osób go zna, ale ja uważam to za wkroczenie w wyższe sfery muzyczne. Oglądałam filmiki Shawna do godziny 13 i muszę stwierdzić, że chłopak nie tylko jest przystojny i miło się na niego patrzy, ale także jego głos jest niesamowity. Uśmiechałam się do ekranu słuchając jego kolejnych coverów, ale ten chłopak ma w sobie to coś i myślę, że Andrew pomoże mu osiągnąć większy sukces. Około godziny 13:30 wyszłam ze studia bo moje zajęcia miały się zacząć o 14 i bałam się, że na nie też się spóźnię. Odstawiłam samochód Kate na parking, a później weszłam do pokoju żeby się przebrać w coś bardziej wygodnego. Dziewczyny nadal pewnie są na swoich zajęciach bo pokój zastałam w kompletnym nieporządku, a to świadczy tylko o jednym...Zaspały tak samo jak ja. Stwierdziłam, że zostanę w białych spodniach, w których byłam w pracy, natomiast zmienię niebieską koszulę i żakiet, na cieplutką jasnoróżową bluzę. Spakowałam książki i wyszłam z pokoju zamykając drzwi na klucz. Kiedy schodziłam z kolejnych pięter akademika miałam wrażenie, że ktoś mnie śledzi. Ciągle czułam wzrok na swoich plecach i kiedy byłam na pierwszym piętrze zatrzymałam się tuż przed schodami i obróciłam.

- Niall? Po jaką cholerę za mną idziesz?

- Bo boli mnie kiedy nie dajesz mi nic wyjaśnić.

- Ciebie boli? Ciebie? Zraniłeś mnie bardziej niż na to zasługiwałam, a to tylko dlatego, że kochałam cię bardziej niż na to zasługujesz.

- Abi nie miałem wyjścia.

- Ha!

Grałam jakby w ogóle nie obchodziły mnie jego słowa, ale tak bardzo chciałam wiedzieć czemu wtedy wyjechał. Starałam się nie okazywać tego jak wielką sprawą dla mnie jest sam fakt, że stoi tuż przede mną kiedy tak naprawdę łamało mi się serce. Bo nic nie boli bardziej niż uczucie, że on był dla ciebie wszystkim, podczas gdy ty byłaś dla niego nikim.

- Jesteś szczęśliwa?

To przeklęte pytanie!

- Czasami nie ma znaczenia jak długo albo jak mocno kogoś się kocha bo często ta osoba nie czuje tego samego, więc po prostu  musisz z tym żyć i starać się być szczęśliwym racja?

- To były najgorsze trzy lata w moim życiu.

- Najgorsze 1131 dni. Myślę, że spędziłam je na zmienianiu siebie, żeby kiedy znowu cię spotkam być wreszcie wystarczająco dobrą. Wiesz? Zaczęłam po jakimś czasie myśleć, że próbuje stać się kimś kim nie jestem. Kocha się kogoś takim jaki jest, więc w sumie to nie była miłość?

- To jest do bani huh? Czuć, że jesteś nie wystarczająco dobry dla kogoś.

- Mówisz jakbyś coś o tym wiedział.

Wywróciłam oczami na jego słowa i chciałam iść na zajęcia, na które już jestem spóźniona. Spojrzałam prosto w jego oczy i jakiś czas staliśmy tak patrząc się nawzajem na siebie. Jego oczy nadal są tak samo piękne, jakby ktoś wlał do nich najczystszą oceaniczną wodę. Znowu widzę w głownie przebłyski naszych wspólnych wspomnień, a moje serce znów się zapada.

Obiecuję sobie, że będę się uśmiechała, będę robiła wszystko żebyś myślał, że jestem szczęśliwa. Sprawię, że będziesz patrzył jak się śmieję, ale nigdy nie zobaczysz jak płaczę. Teraz ja odejdę w wielkim stylu, nawet kiedy to będzie wewnętrznie mnie zabijało pokażę ci ile straciłeś.

-  Jesteś moją największą "co by było jeśli"?

- Nie ma sensu rozpatrywać. To co zrobiłeś dało ci szczęście? Super cieszę się razem z tobą!

- Żałujesz?

- Nas? - zapytałam a on pokiwał głową. - Nie. Nie żałuje niczego, pomimo bólu jaki doznałam często wracam wstecz i są jednak momenty przez, które się uśmiecham. Chyba ból stworzył teraźniejszą Abi...

- A czy ty czujesz...

- Czy czuję coś do ciebie?

Boże błagam niech mój głos nie zacznie się trząść!

Żebym nie zaczęła płakać!

Okłam go jak on okłamał ciebie!

-Zakochałam się w tobie. Nie wiem jak ani czemu, ale zrobiłam to. Jednak czas to cholerny zabójca, a twoje kłamstwo mu w tym pomogło...

- Masz teraz innego.

- Tak. Zresztą jestem pewna, że przez te trzy lata nie żyłeś w celibacie.

Popatrzył na podłogę jakby się nad czymś zastanawiał, ale nie uwierzę jeśli mi powie, że nikogo przez ten czas nie miał. Zaczął niebezpiecznie się do mnie zbliżać, a później objął moją twarz w dłoniach i złączył nasze usta w pocałunku. Jego usta są takie jak zapamiętałam, cudownie miękkie i idealnie pasują do moich. Moje serce biło jak szalone, jakbym właśnie skończyła grać godzinny mecz. Żołądek na przemian skurczał się i rozkurczał, a motyle rozrywały mój brzuch. Sama nie wiem kiedy zaczęłam odwzajemniać jego pocałunek, ale kiedy mój mózg wreszcie prawidłowo zaczął pracować odsunęłam się od niego i pokręciłam głową.

- Nie czujesz już nic?

Połknęłam ślinę bo czułam suchość w gardle, a później odruchowo dłonią wytarłam usta. Zarzuciłam torbę na ramię bo wisiała aktualnie na moim ramieniu, a następnie powoli zaczęłam iść w jego stronę. Różnica wzrostu nadal mi przeszkadzała, ale to nie przeszkodziło mi by wyszeptać mu odpowiedź na ucho.

- Kompletnie nic.

Okłamując jego chciałam też oszukać samą siebie, jednak tylko moje serce wiedziało, że nadal mam do niego jakieś uczucia.



*ten sam dzień wieczorem*

- Mason zaraz zacznie padać! - mówiłam przez śmiech kiedy mój chłopak niósł mnie na plecach w stronę Spring Street Mini Park.

- To zwykłe chmury kretynko! Mówisz jakbyś mieszkała w Seattle od wczoraj.

- Jesteś okropnym chłopakiem!

- A ty najgorszą dziewczyną pod słońcem!

- Staram się baaardzo. - pocałowałam jego policzek i starałam się poklepać go po tyłku żeby szedł szybciej. Myślałam, że spełni moją prośbę, ale on zamiast tego stanął i pozwolił mi zejść. On ruszył dalej, a ja stałam w miejscu i udawałam obrażoną. Odwrócił się w końcu do mnie zauważając, że nie mam zamiaru za nim iść.

- Rusz się!

- Bolą mnie nogi!

- Kłamiesz!

Krzyczeliśmy do siebie będąc gdzieś pięć metrów od siebie. Ludzie przechodzili obok i dziwnie się na nas patrzyli, ale nie miało to teraz znaczenia.

- Poniesiesz mnie jeszcze czy mam tutaj zostać?

- Masz kościste biodra to mnie boli!

- Oh zapomniałam, że mój chłopak jest cipką!

Mogłam zobaczyć z tej odległości, że zmrużył oczy i oblizał wargi. Wiedziałam, że udało mi się go wkurzyć, dlatego wewnętrznie już się cieszyłam. Stanął przede mną i podrapał się po brodzie, a następnie pogładził dłonią mój policzek. Uśmiechnęłam się do niego zadziornie, a ten chwilę po tym zaczął mnie namiętnie całować. Po kilku sekundach zagryzł moją dolną wargę, a później się ode mnie odsunął.

- Nigdy nie nazywaj mnie cipką.

- Bo co cipko?

- Bo kolejnego dnia przez tą cipkę nie będziesz mogła chodzić.

Wyczułam seksualny podtekst,dlatego zatkałam dłonią usta i rozszerzyłam oczy. Zaśmiałam się, a on przykucnął przede mną i pozwolił mi wejść znów na swoje plecy. Chodziliśmy tak dość długo, ale w końcu skończyliśmy nasz spacer na jednej z ławeczek. Mason usiadł na samym rogu, a ja leżałam z nogami na ziemi, opierając głowę na jego kolanach. Chłopak bawił się moimi włosami i trzymał moją jedną rękę.

- Jak było w pracy?

- Oglądałam Shawna.

- Kogo?

- Andrew chce zaproponować mu współpracę.

- I jak?

- Pytasz o wygląd czy o talent? - zaśmiałam się widząc minę mojego chłopaka, który kiedy tylko to usłyszał posłał mi zabójcze spojrzenie.

- Żartowałaś wiem, wiem.

- Za każdym razem masz tą samą głupią minę idioto.

- Jestem zazdrosny nic nie poradzę.

Wstałam i dałam mu buziaka bo tylko tak mogłam odgonić jego wątpliwości. Nie wspominałam mu nic o Niallu bo wtedy pewnie wpadł by w szał, a co gorsze chciałby znać całą prawdę. Nie mam ochoty znów przez to wszystko przechodzić, dlatego utrzymam to wszystko co się stało tylko dla siebie. W końcu nie ma szans, że kiedykolwiek się poznają racja? Nie ma takiej możliwości, żeby moja przeszłość wyszła teraz na jaw. Złapałam go za rękę i zaczęliśmy wracać. Byliśmy już prawie na kampusie, kiedy mocno zagrzmiało i z małych chmurek zaczęło porządnie padać. Biegliśmy przez deszcz, ale bliżej było do akademików chłopców dlatego tam szukaliśmy schronienia. Cali przemoczeni weszliśmy na trzecie piętro gdzie znajdował się pokój Masona i Matta. Jedne drzwi były uchylone, ale to pewnie dlatego, że jakiś nowy uczeń się tam wprowadza. Dosłownie był to pokój zaraz obok tego, w którym mieszka mój chłopak. Mason szukał klucza, a ja śmiałam się z niego bo przeszukał swoje kieszenie jednak tam go nie było. W końcu włożył rękę do tylnej kieszeni i wyciągnął swoją zgubę. Mieliśmy już wchodzić do jego pokoju, kiedy usłyszeliśmy głośny trzask dochodzący z pokoju obok. Mason popatrzył na mnie marszcząc brwi, a później wszedł do tamtego pomieszczenia. Poszłam razem za nim, a wtedy moje najmniej prawdopodobne scenariusze zaczynały stawać się bardzo możliwe. Blond chłopak odwracając się w naszą stronę promiennie się uśmiechnął, a ja czułam, że jestem zgubiona. Niall wrócił i ma zamiar zostać tutaj na dłużej.

- Kurwa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz