piątek, 12 lutego 2016

1."W życiu spotykasz tylko jedną osobę, z którą iskry lecą od samego początku"

"Żaden dzień się nie powtórzy
      nie ma dwóch podobnych nocy,
                     dwóch tych samych pocałunków,
                                            dwóch jednakowych spojrzeń w oczy"

Październik. Znienawidzony przez studentów miesiąc, który jest jak wrzesień dla ludzi z liceum. Cóż nie da się go wyrzucić z listy miesięcy, ale trzeba go jakoś przeżyć. Pomimo, że mamy dopiero 14 października mam już dość chodzenia za zajęcia w poniedziałki, które są lekko mówiąc okropne. Trzy godziny zajęć z rzeźby, dwie godziny wykładu historii sztuki i wieczorem dwie godziny etyki. Całe szczęście, że po zajęciach mogę spędzić trochę czasu w wytwórni i zobaczyć jak to wszystko odbywa się od środka. mam tutaj na myśli cały proces nagrywania i tworzenia piosenek. Dostałam się tutaj na staż dzięki Sheeranowi, który skontaktował się ze mną przez swoją menadżerkę kiedy dowiedział się, że jestem autorką starej piosenki, którą przed laty się zachwycał. Mój budzik zaczął dzwonić punkt siódma, ale kiedy zobaczyłam jak bardzo pada wyłączyłam go i poszłam spać dalej.  Zajęcia z rzeźby mogą się odbyć beze mnie, a zaliczenie i tak dostanę bo należę do samorządu studenckiego. Myślałam, że będę mogła jeszcze trochę pospać, ale nie było mi to dane bo prawdopodobnie Kate zaczęła skakać po moim łóżku.
- Błagam cię idź sobie.
Zarzuciłam poduszkę na głowę i starałam się jakoś zagłuszyć dźwięki, które docierały do moich uszu. Ona jednak nadal skakała po moim łóżku i wydawała z siebie dźwięki jadącej karetki, a najgorsze było to, że chwilę później dołączyła do niej Lilly. 
- Wstawaj szmato jedziemy na wagary.
- Ugh pieprzcie się! Możemy jechać jak się wyśpię. 
- Wystarczyło nie pieprzyć się z Masonem do drugiej w nocy i nie miałabyś problemu ze wstaniem teraz. 
Któraś z nich usiadła na moich plecach, a druga zaczęła przyciskać mi poduszkę go głowy tak, że czułam jakbym za sekundę miała się udusić. Zaczęłam piszczeć w poduszkę, żeby się ogarnęły i dopiero po tym zeszły z mojego łóżka. Zrzuciłam ze swojej głowy poduszkę, po czym usiadłam po turecku na łóżku i się im przyglądałam. 
- Zadowolone?
- Będę w pełni jeśli powiesz gdzie wczoraj przeleciał cię Mason? 
- W dupie kretynko.
- Oh God Lilly słyszałaś to? - Kate złapała blondynkę za ramiona, a  tamta zatkała usta dłonią w niedowierzaniu. -  Oni już praktykują analny. Zrobiliśmy z tej małej cnotki seksualnego ogiera.
- Miałam na myśli... Ugh nienawidzę was.
Zatkałam twarz, ale one dosłownie do końca dnia będą się ze mnie śmiać, ale wiem że to tylko w żartach. 
- Więc jaki jest plan wycieczki? - zapytałam starając się szybko zmienić temat.
- My, przejazd przez skałki i później obiad?
- Przez was skończę w zieleniaku sprzedając do końca życia jakieś warzywka...
- No to ja będę tam całe życie przychodziła i kupowała coś, żeby zakład nie upadł i żebyś miała pracę... 
- Dobra,  czym pojedziemy?
- Biorę auto, nie będziemy się tłukły autobusem czy pociągiem.
Pokiwałam głową i wstałam żeby się ubrać. Kate poszła do łazienki na korytarzu bo stwierdziła, że jeszcze nikogo tam pewnie nie ma, a Lilly zajęła naszą pokojową. Wyciągnęłam z szafy pierwsze lepsze rzeczy i je na siebie nałożyłam, po czym usiadłam przy biurku z zamiarem zrobienia makijażu. Czułam jakiś taki wewnętrzny niepokój, jakby coś nie dawało mi spokoju. Myślę, że chodzi o fakt, iż wczoraj nie narysowałam kolejnej gwiazdki na suficie. Mason wyciągnął mnie na miasto, a później byłam u niego w akademiku, a kiedy wróciłam byłam tak wykończona, że od razu zasnęłam. Nie  wiem czy czuję się z tym źle, czy może właśnie godzę się z myślami, że nie spotkam już nigdy więcej Nialla. Może właśnie wczorajszy dzień był tym przełomowym? Może właśnie wczoraj przestałam czekać  na Nialla? Zgaduję. Wyciągnęłam mój pamiętnik spod łóżka, a później szybko zaczęłam pisać pierwsze zdanie w obawie, że któraś z dziewczyn może wejść do pokoju. 
Myślę... myślę, że skoro wszystko jest skończone, to po prostu powraca w migawkach, wiesz?
To jak kalejdoskop wspomnień.Po prostu wszystko wraca. Wszystko tylko nie Ty...
I szaloną rzeczą jest to, że nie wiem, czy kiedykolwiek będę znów czuła się w ten sposób kiedy byłam z tobą, kiedy byłam twoja...
Powoli zaczynam zapominać, a może nawet niektóre rzeczy już zapomniałam. Widzę jak przez mgłę błękit twoich oczu, to jak się poruszałeś, jak się uśmiechałeś kiedy na mnie patrzyłeś, to jak cudownie pachniałeś kiedy byłam w twoich ramionach. Najgorsze jest to, że nie mogę zapomnieć tego co do ciebie czułam, a może nadal to czuję? Jedno jest pewne... Nie mam siły już czekać. Te pieprzone 1131 dni to zbyt wiele, zbyt wiele bólu, cierpienia, rozpaczy i wewnętrznej udręki, żeby nadal tak żyć. Czuję, że już dawno powinnam to zrobić. Powinnam zamknąć ten rozdział w moim życiu i cieszyć się młodością. Nie uważasz, że to najwyższa pora Niall?  
Usłyszałam jakieś kroki na korytarzu dlatego pośpiesznie zamknęłam pamiętnik i rzuciłam go pod łóżko, chwilę po tym do pokoju weszła Kate. Zarzuciłam na siebie szarą, szeroką bluzę, po czym wyszłyśmy z akademika. Samochód Kate nie należał do największych, ale dało się nim wszędzie dojechać, dlatego spełniał swoje zadania. Patrzyłam jak na niebie kłębią się coraz ciemniejsze chmury, ale najważniejsze, że przestało padać. Chyba zbyt długo tak gapiłam się na niebo bo kiedy się ocknęłam dostrzegłam Lilly, która stała i gapiła się na mnie ze zmarszczonym czołem.
- Abi żyjesz?
- Żyje, żyje.
- Więc wskakuj, jedziemy.
Ona była śliczna, na prawdę zazdrościłam jej wszystkiego, chudych długich nóg, delikatnej cery, tych różowych policzków, które były idealne bez żadnego makijażu, długich prostych blond włosów i tych zielonych oczu. Wiedziałam, że lubiła ze  jeździć z głośną muzyką, zawsze siadała, odsuwała szybę by mogła przez nią wystawić rękę i czuć powiew wiatru na dłoni, zakładała okulary i zwiększała głośność muzyki, chyba że nie było już takiej potrzeby.
- Puścimy coś mojego? - zapytała Lilly siedząc tuż obok Kate.
  - A proszę bardzo oddaję dzisiejszy repertuar Tobie. - wiedziałam, że skończy się to śpiewaniem, zawsze tak jest. Ale lubię to, wtedy czuje się taka wolna. I nie myliłam się, tylko w głośnikach zaczęły lecieć pierwsze dźwięki piosenki wszystkie jak na zawołanie zaczęłyśmy śpiewać dobrze znaną nam piosenkę Rihanny.

Niall's POV:
 Od rana jakoś dziwnie się czuję i nie wiem czy chodzi o dzisiejszy koncert, czy po prostu czymś się zatrułem. Gapiłem się przez szybę na chmury, które zdawały się być coraz ciemniejsze. Ledwo co przestało padać, ale z tego co można zaobserwować to raczej znów zacznie coś kropić. Jeśli czas jest najlepszym lekarstwem i leczy rany, a także pozwala zapomnieć, to czemu do cholery jasnej to nie działa w moim przypadku? Ja przez ten czas, czyli przez około jakieś trzy lata ewidentnie jakby wydoroślałem, a może powaga sytuacji wymagała ode mnie tego, żeby nieco ( a raczej radykalnie) zmienić moje zachowanie?  Wydaje mi się, że przez tą całą sytuację z Abi zacząłem się izolować. Denerwował mnie natłok ludzi w miejscach publicznych, wszędzie widziałem dziewczyny o podobnej posturze do niej, błękitne tęczówki migały mi przed oczami, a dziewczyn z długimi ciemnymi włosami zdawało się być więcej niż kiedykolwiek indziej. Wszystko to złożyło się w jedną wielka fobie, a może nawet i obsesję. Od samego początku lubiłam to jaka była dla mnie, potrafiła gadać ze mną o największych głupotach, umiała mnie rozbawić, nawet kiedy nie miałem ochoty na śmiech. Pomimo, że minęły już trzy lata, żadna nie była od niej lepsza. Cholera wysoko postawiła mi poprzeczkę, ale zgaduję, że nigdy, nikt jej nie przebije.
- Ziemia do Horana! - usłyszałem głos Lou, który prowadził vana, ale widocznie miał coś ważnego do zakomunikowania. 
- Mamy jakieś pół godziny do najbliższej knajpy, a sądzę, że Liam zaraz zejdzie nam tu z głodu. Czy każdy jest na tak? Mam na myśli "Zajrzyj do bagażnika Horan i sprawdź czy Harold nadal żyje" 
Obróciłem głowę do tyłu i dostrzegłem bruneta leżącego w bagażniku, był zwinięty w kulkę, ale nie wyglądał jakby mu czegoś brakowało. Pokazałem uniesiony kciuk na znak, że z naszym przyjacielem wszystko w porządku, a później wróciłem do słuchania muzyki na telefonie.   

Abi's POV: 
Godzina zwiedzania za nami, a skałki upiększały drogę, która wiecznie w tych terenach była pusta. Zaparkowałyśmy samochód wzięłam portfel i razem z Lilly i Kate poszłyśmy do baru. Wzięłyśmy karty i usiadłyśmy przy pierwszym wolnym stoliku.
- To co bierzemy? Jak zwykle? Frytki, dużego cheeseburgera i pepsi?
- Patrz mają sałatki greckie!
- Lilly... - Powiedziałam jednocześnie z Kate, a później przybiłyśmy sobie piątkę.
- Dobraaaaa już, raz  chciałam coś na zdrowo.
- I tak wszyscy umrzemy, nie ma sensu niczego sobie odmawiać... to jak? - zapytała Kate z uniesionymi brwiami.
- Weź mi to co Ty, ale na wynos chce tą sałatkę i sok pomarańczowy.
Uśmiechnęłam się w jej stronę i poszłam zamówić, czasem się dziwiłam jak można tyle jeść i nie tyć. Nawet kilograma! Pochłaniała czasem ogromne ilości wszystkiego, o słodyczach nie mówię bo to się dzieje na każdej przerwie między wykładami kiedy ja akurat palę, albo piję kawę. Nasze zamówienie było gotowe po dwudziestu minutach, a kiedy tylko kelner podał nam nasze zamówienia, głodne od razu wzięłyśmy się za jedzenie.
- Dzisiaj jest koncert jakiejś kapeli w Piwnicy.
- Jestem na tak!
- Abi?
- Jakoś nie jestem przekonana do pójścia w tamto miejsce, zwracając uwagę, że skoro ktoś ma tam pseudo koncert to pewnie nie są to jacyś super wybitni muzycy.
- Zapomniałam, że mam do czynienia z laską pracującą w wytwórni. - wywróciła oczami Kate i  wycisnęła cały sos do wnętrza swojego cheeseburgera, mocno dociskając do niego górną bułkę.
- Mam wrażenie, czy wyżywasz się na tej biednej burgerowej bułce? - Zaczęłam się śmiać, a Lilly razem ze mną przez co kopnęła mnie pod stołem nie panując nad swoimi nogami. Tylko jęknęłam i rozmasowałam bolące miejsce.
- Jezu pójdę z wami, ale przestańcie już tak  na mnie patrzeć to boli. Wasz wzrok wypala mi dziury w czole.
- Ja akurat patrze na twoje serce co by je trochę ogrzać bo jest cholernie zimne.
Uśmiechnęłam się sztucznie w jej stronę, a później zaczęłam jeść. Nie wiem czemu to powiedziała, ale kiedy dłużej się nad tym zastanawiałam doszłam do wniosku, że może mieć rację. Przez resztę czasu siedziałam dość cicho i tylko co jakiś czas włączałam się do ich rozmowy. One mogły gadać non stop, a nie byłby zmęczone, a tematy nigdy się nie wyczerpywały. Czemu się z nimi trzymam? Zgaduję, że to one trzymają ze mną bo się dobrze uczę, daje im spisywać większość zadań, jesteśmy razem w pokoju i dzięki zwykłemu przyzwyczajeniu weszłam do ich paczki. Nie jest najgorzej, a nawet śmiem  twierdzić, że bardzo dobrze trafiłam. Nie są odpowiednim towarzystwem dla mnie jak to zwykła mówić moja matka, która już od półtora roku nie żyje. Ojciec zresztą też, a najgorsze uczucie dla dziecka, nawet tego, które nie jest zbytnio kochane przez swoich rodziców, to ich utrata. Ja straciłam oboje w tym samym dniu. Mogę doczekać czegoś gorszego? Chyba mogę, ale śmierci babci i dziadka już nie przeżyję. Zdawało mi się, że siedzimy w tej knajpie już wieczność, a nie wyglądało na to, że dziewczynom się spieszy. Wzięłam więc, już pustą moją tackę i odniosłam ją na miejsce. Musiało to zadziałać bo obie poszły w moje ślady, dlatego postanowiłam wyjść na zewnątrz, żeby jeszcze bardziej je pospieszyć. Zaczęło lekko padać, a one szły jakby miały cały dzień na dojście do auta. Poszłam więc jeszcze do łazienki, która znajdowała się za lokalem i powinnam się domyślić, że będzie to obraz nędzy i rozpaczy. Weszłam do środka i od razu uderzył mnie odór nieprzyjemnego zapachu. Moja potrzeba jednak był zbyt duża, żeby teraz zrezygnować. Po kilku minutach przebywania w ubikacji wyszłam z niej i nie mogłam się nacieszyć świeżym powietrzem. 
- Uspokój się kretynie!
Usłyszałam jak ktoś wrzeszczy i dałabym sobie rękę uciąć, że to... Zaczynam świrować to nie jest możliwe, że on tutaj jest. Założyłam kaptur na głowę, a później ruszyłam w stronę auta jednak dziewczyn nadal przy nim nie było. Jedyne co zauważyłam przez szybę to, że stały w kolejce i pewnie brały jeszcze coś na wynos. Nadal lekko kropiło, a ja czułam, że zaczyna mi być coraz zimniej i już miałam wejść do środka i je pospieszyć kiedy zauważyłam, że rozmawiają z jakimiś dwoma facetami. Stali tyłem, ale mogłam zauważyć, że dziewczyny są nimi mocno zainteresowane. Kiedy zauważyłam, że Kate pokazuje dłonią w moją stronę, odwróciłam się tak, że nie mogli dostrzec mojej twarzy. Przez chwilę patrzyłam w niebo, ale kiedy zaczął dzwonić mój telefon wyciągnęłam go z kieszeni i odebrałam, bo jak się okazało to był Mason. 

Niall's POV:
- Uspokój się kretynie! 
Krzyknąłem do Louisa,który co chwilę starał się wytrącić mi z dłoni telefon. Oni weszli już do środka, a ja odpisałem na wiadomość po czym wszedłem zaraz za nimi. Nie było jakiejś długiej kolejki, dlatego postanowiłem, że od razu w niej zaczekam zanim chłopaki znajdą miejsce do siedzenia.  Przeglądałem nasz grafik na ten tydzień i uświadomiłem sobie jak niewiele czasu pozostanie nam dla siebie, ale sami w końcu tego chcieliśmy. Po kilku minutach dołączył do mnie Lou, ale nie zwracałem na niego zbytnio uwagi.
- Niall wypadałoby przepuścić panie w kolejce. 
Wtedy spojrzałem na niego, a później za siebie i zobaczyłem dwie, dość wysoki blondynki.
- Chcemy wziąć tylko soki na drogę nie zajmie to wiele czasu. - powiedziała jedna z nich, aja tylko pokiwałem głową i pozwoliłem im przejść przed siebie. 
- Wracacie z jakiejś wycieczki czy...? - Lou kontynuował rozmowę z nimi, a ja nadal szperałem w swoim telefonie.
- Tak wracamy, byłyśmy pozwiedzać skałki, a teraz pora wrócić do szarej rzeczywistości. 
- I byłyście tam same? Nie bałyście się?
- Oh daj spokój nie rób z nas jakiś wystraszonych kurczaków. Byłyśmy we trzy i wracamy całe i zdrowe.
- We trzy?
- Abigail jest na zewnątrz i pewnie się denerwuje, że jeszcze nie wróciłyśmy. 
Kiedy tylko usłyszałem to imię odwróciłem się i zobaczyłem co wskazuje jedna z blondynek. Dziewczyna stała tyłem do nas do tego z kapturem na głowie. Jak w ogóle mogłem pomyśleć, że to będzie Abi? Moja Abi.  Spojrzałem na Lou, który aktualnie próbował je podrywać, a później wzruszyłem ramionami na jego pytające spojrzenie i wróciłem do przeglądania telefonu.

Abi's POV:
Czekałam na nie jeszcze dobre 10 minut, ale kiedy usłyszałam, że są już przy samochodzie powiedziałam Masonowi, że muszę kończyć i się rozłączyłam. Kate otworzyła samochód, a ja od razu do niego wsiadłam bo było mi potwornie zimno. Lilly podała mi butelkę z sokiem pomarańczowym, który wzięły też dla mnie, dlatego podziękowałam i zapięłam pasy.
- Abi żałuj, że z nami nie zostałaś! Poznałyśmy dwóch mega seksownych chłopaków!
- Uh serio? Nie żeby coś, ale masz chłopaka Lilly.
- To, że go mam nie znaczy, że nie mogę powiedzieć czy ktoś jest przystojny czy nie. - wywróciła oczami i pokazała mi środkowy palec, na co odpowiedziałam jej tym samym.
- Szczerze mówiąc Niall był gorący. - Kiedy usłyszałam jak Kate wymawia to imię, w mojej głowie pojawił się obraz Horana. Każdy może mieć takie imię, ogarnij się Abi!  
- Czemu więc nie zagadałaś, poprosiłaś o numer czy coś z tych rzeczy?
- Czekałam na jego ruch halo?
- On też był tobą zainteresowany. - wtrąciła się Lilly. 
- W życiu spotykasz tylko jedną osobę, z którą iskry lecą od samego początku... - skwitowałam wszystko jednym zdaniem i słuchałam jak napierdalały przez dosłownie pół godziny jakie mieli oczy, że te tatuaże były niesamowite i tak dalej. Kiedy miałam już dość tego wszystkiego, po prostu założyłam słuchawki i poszłam spać. 

Około godziny dziewiętnastej zaczęłyśmy się szykować do wyjścia na jakiś koncert. W ogóle nie miałam ochoty nigdzie wychodzić bo przez cały dzisiejszy dzień jestem jakaś nieswoja. Ciągle uciekam gdzieś myślami i sama nie wiem dokładnie co się ze mną dzieje. Gdyby nie Mason i Matt, którzy też zadeklarowali, że z nami pójdą, pewnie spędziłabym ten wieczór w łóżku z jakimś dobrym filmem. Dziewczyny założyły sukienki, ale ja nie czułam potrzeby strojenia się na koncert jakiejś podrzędnej kapeli. Założyłam więc białą koszulę w szeroką kratę, czarne spodnie i do tego czarne vansy. Około godziny dwudziestej wyszłyśmy z akademika i w parku spotkałyśmy się z Mattem i Masonem. Kiedy zobaczyłam mojego chłopaka pomachałam mu na przywitanie, a on podszedł do mnie i dał mi buziaka.
- Znowu wymiana śliny. To sprawia, że chce wymiotować. 
- Zamknij się Kate, dzisiaj pewnie zrobisz to z milionem przypadkowych kolesi.
- Tak rób ze mnie dziwkę Matt. 
- Idziemy czy będziemy tu stali do rana? 
Mason złapał mnie za rękę i szliśmy jako pierwsi. Opowiadałam mu co dzisiaj robiłyśmy i inne mało ważne dla mnie szczegóły z dzisiejszego dnia, a on jak zwykle cieszył się ze wszystkiego. Kiedy wyszliśmy już na główną ulicę, z której zostało nam jakieś piętnaście minut do tego klubu Lilly zaczęła piszczeć jakby coś jej się stało.
- Hej co jest? - zapytał z troską w głosie Matt, a Lilly podała mu swój telefon ze łzami w oczach.
Nikt nic nie mówił i czekałam, aż przyjdzie moja kolej do obejrzenia jakiejś wiadomości. Kiedy wzięłam jej telefon zobaczyłam filmik, na którym był Alex(chłopak Lilly) z jakąś inną dziewczyną w łazience, robiących sami wiece co. Wiem, że Lilly nie należy do dziewczyn, które zbytnio się przejmują, ale to zraniłoby każdego. Byli w związku przez pół roku, a on odwinął jej taki numer. Nie chodzi tutaj o to, że oboje byli sobie wierni. Każde z nich dokładnie wiedziało, że zdarzają im się pocałunki z innymi osobami, czy też jakieś flirtowanie, ale nigdy nic nie wyszło poza te granice.
- Urwę jaja temu kutasowi. 
Kate pomimo, że była w szpilkach zaczęła biec a my razem z nią. Nie wiedziałam co siedzi w głowie tej dziewczyny, ale wiedziałam, że Alex ma przechlapane. Weszła do supermarketu i zaczęła błądzić między półkami. Matt dotrzymywał jej kroku, a ja z Masonem starałam się pocieszyć jakoś Lilly. Miałam ochotę konkretnie przyjebać temu kretynowi za to jak ona teraz wygląda, ale kiedy Kate pojawiła się przy nas można się było domyślić, że wszystko zabawnie się skończy. Kupiła pięć, grubych taśm klejących, jajka, papier toaletowy i odświeżacz powietrza. Matt  wzruszył tylko ramionami bo zresztą jak i my wszyscy nie wiedzieliśmy co planuje Kate. Zapłaciła za wszystko, a później wyszliśmy ze sklepu kierując się w stronę męskich akademików. Kate była tak zdenerwowana, że nie śmiałam nawet jej pytać co chce zrobić. Kiedy byliśmy już pod akademikiem i chcieliśmy wejść do środka on ściągnęła buty i zaczęła wchodzić przez balkon do pokoju Alexa.  
- Nie możemy wejść jak ludzie przez drzwi?
- A jakim cudem wtedy zakleimy całe wejście do jego pokoju taśmą?
Walnęłam się z otwartej dłoni w czoło, a później poszłam w jej ślady. Nigdy wcześniej, nikomu nie udało się mnie namawiać na takie głupie rzeczy, poza ludźmi z Mullingar. Wspięłam się na balkon przy pomocy Masona, a Lilly i Matt zostali na dole w razie gdyby, któryś z jego współlokatorów wracał. Kate podała nam taśmy i zaczęliśmy zaklejać całe drzwi od samego dołu. Jeśli mam być szczera to nie sądziłam, że tak długo nam z tym zejdzie. Całe drzwi były zaklejone, że osoby które będą chciały wejść z zewnątrz, będą musiały użyć noża, albo jakiegoś innego ostrego narzędzia. Potem Kate wzięła jakiś mazak i zaczęła coś pisać po ścianie, a my mieliśmy porozwijać cały papier po ich pokoju. Kiedy panował już tan nie lada bałagan, Kate obrzuciła sufit jajkami i rozpyliła odświeżacz powietrza. 
- Co jeśli nas wyrzucą?
- Czy ktoś wpadnie na to, że najlepsza dziewczyna na roku, członkini parlamentu uczniowskiego i kapitan drużyny piłkarskiej w jednym zdemolowała pokój jakiegoś kretyna?
- Um zgaduje, że nie nasz dziekan?
- Tak masz rację, a do tego w związku z tym, że ty nie jesteś podejrzana, możesz dać mi i reszcie alibi, przez co nikt nie może nas ukarać.
- Masz coś z głową Kate. 
Staraliśmy się jak najszybciej opuścić ich pokój, tak żeby nikt nas nie zauważył. Moje serce biło jak szalone, ale kiedy zeszłam na dół i byłam pewna, że nikt nie mógł nas widzieć złapałam Masona za rękę, a on widząc, że nie jestem w pełni spokojna, przytulił mnie i lekko masował moje plecy.
- Będzie w porządku, spokojnie. 
Oderwałam się od niego i pokiwałam głową, a kiedy spojrzałam na twarz Lilly, która słysząc co zrobiła Kate zaczęła się uśmiechać moje serce się ociepliło. Kocham pomagać innym, kocham patrzeć jak ktoś, dzięki jakimś głupim rzeczom zmienia swój humor o sto osiemdziesiąt stopni. Szliśmy znów w stronę klubu starając się jeszcze bardziej poprawić nastrój Lilly, całe szczęście, że nie była osobą, która się załamuje i zamyka się w sobie. Czuję, że teraz dopiero zacznie żyć, bez tego kretyna przy boku. Kiedy doszliśmy na miejsce przed klubem ustawiła się dość spora kolejka, a ja dosłownie nie mogłam uwierzyć, że jakiś tam zespół przyciągnie tyle ludzi. 
- Czuje, że za szybko tam nie wejdziemy. - odezwał się Matt ogarniając wzrokiem całkiem sporą grupkę ludzi. 
- Zaczekamy, w końcu nigdzie nam się nie spieszy racja? - zapytała Kate i każdy się z nią zgodził. 
Zapowiadało się na to, że miał to być najlepszy poniedziałek od niepamiętnych czasów. Najlepszy pod takim względem, że miałam go spędzić w gronie najlepszych przyjaciół i Masona, a cieszyłam się sama nie wiem dlaczego. Po prostu oni dają mi szczęście samą obecnością, a radości i szczęścia w moim życiu ostatnio jest niewiele.  Poczułam jak  dłoń Masona wędruje po moim ramieniu,aż w końcu zabrał moją rękę i złączył ze swoją. Trzymał ciasno nasze palce, jakby się bał, że mogę wyrwać moją dłoń z jego uścisku. Spojrzałam na nasze złączone dłonie i uśmiechnęłam się do niego promiennie. Nie wiem jakim cudem udało mu się do mnie dotrzeć, ale on jako jedyny był przy mnie zawsze. W moje złe i dobre dni, był ze mną na pogrzebie rodziców, przeszedł ze mną przez całą tą depresje. Nie wiem czy go kocham, na pewno coś do niego czuję i nie jest mi obojętny. Możliwe, że go kocham, ale nie jest to takie samo uczucie jak z Niallem. 

Niall's POV:
Mój żołądek był cały skurczony i czułem się jakoś dziwnie. To nie pierwszy raz kiedy mam występować przed publicznością więc nie mogę nazwać tego stresem. Mieliśmy wyjść na scenę za jakieś pół godziny, a ja nadal leżałem na kanapie i starałem się dojść do siebie. 
- Horan co si się stało chłopie?
- Chyba zatrułem się jedzeniem z tej knajpy.
- Nie pierdol, musisz wyjść.
- Żebym stał na tej scenie jak kołek z bolącym brzuchem?
- Kurwa. 
Widziałem jak drapie się w głowę i wychodzi z pokoju dla muzyków z kurtką w dłoni. Ten występ był ważny bo chłopaki mogli dostać stypendium na uniwerku, przez co mogliby skończyć drugi stopień studiów. Nie chodzi tu w żaden sposób o mnie, ale powinienem być fair wobec nich. W końcu to mi zachciało się reaktywacji kapeli, dlatego czuję że nie mogę ich zawieść. Wziąłem butelkę wody i wyszedłem przed klub, a później usiadłem na jednej z ławek. Widziałem sporą grupkę ludzi czekającą na swoją kolejkę, ale najdziwniejsze było to, że słyszałem śmiech który mogła mieć tylko jedna osoba. Zacząłem się rozglądać, sprawdzałem twarz każdej dziewczyny, którą mogłem dostrzec w tych ciemnościach. Każda z nich nie była nią i już miałem wrócić do środka, kiedy zobaczyłem odwróconą tyłem dziewczynę, która posturą przypominała mi Abi. Moje nogi same niosły mnie w tamtym kierunku i kiedy byłem już blisko dotknąłem ramienia nieznajomej dziewczyny.
- Abi?
Kiedy dziewczyna powoli się odwracała czułem jakby moje serce miało zaraz wyskoczyć z klatki piersiowej. Patrząc na jej twarz uświadomiłem sobie jak wielkim kretynem jestem. To nie była Abi, a ja się wygłupiłem.
- Przepraszam, pomyliłem cię z kimś.
Oddaliłem się szybko od nich i wszedłem z powrotem do klubu. Liam z Zaynem śpiewali coś na kanapie, a Lou gadał przez telefon. Brakowało mi jedynie Harolda, który z pewnością gdzieś śpi. Usiadłem na jednej z kanap i upiłem łyk wody, nieco lepiej już się czułem, ale nie mogłem psychicznie dojść do siebie. Czemu ciągle myślę, że ją gdzieś tutaj spotkam? To niedorzeczne. Ona jest w Londynie, tam studiuje, tam spełnia swoje marzenia i to powinno mnie cieszyć. Właśnie powinno, ale od trzech lat nic już mnie nie cieszy. 

Abi's POV:
- Oh Boże nie spodziewałam się, że pół uniwerku przyjdzie ich posłuchać.
- Skoro to pięciu facetów to chyba oczywiste, że każda laska przyszła tutaj ich zobaczyć? Mogą okazać się oblechami z rockowej bandy lub też super ciachami. - Matt wywrócił oczami rozglądając się po całej sali, w której było już niewiele miejsca. 
- Może pójdziemy gdzieś sobie usiąść? Wątpię, że szybko zaczną grać. - zaproponował Mason i zaczął kierować się w stronę stolików na pierwszym piętrze.
- A może po prostu zajmijmy miejsce na balkonie żeby móc ich widzieć z góry?
Wszyscy poszliśmy po schodach na górę, ale ja poczułam, że muszę iść do łazienki. Powiedziałam Masonowi, że zaraz wrócę i skierowałam się w stronę damskiej toalety. Kolejka była dość długa, dlatego żeby zabić czas zaczęłam przeglądać tumblra. Ja nie wiem co można tyle czasu robić w łazience kiedy jesteś w klubie i chcesz tylko załatwić swoją potrzebę. Niektóre dziewczyny nie rozumiały, że nie muszą tam spędzać dwudziestu minut, żeby poprawić całą swoją tapetę na twarzy. Po jakiś dziesięciu minutach weszłam do środka i poczułam mocny zapach tytoniu.
Kurwa mogą palić na zewnątrz, a nie w łazience żeby nie było czym oddychać. 
Kiedy już wyszłam umyć ręce zauważyłam, że moje policzki są nadmiernie czerwone. Ogólnie wyglądałam jakoś dziwnie i podejrzanie smutno. Wysuszyłam dość szybko dłonie, a później wyszłam z tej zatłoczonej łazienki. Chciałam już dołączyć do reszty kiedy do moich uszu dobiegła dziwnie znajoma melodia.
    

Stałam na schodach i tępo wpatrywałam się w scenę. Myślałam, że zemdleję kiedy zobaczyłam ich wszystkich razem na scenie. 
Przecież to jest niemożliwe!
 To nie może być prawda!
 Oni wszyscy tutaj są więc i...
Szukałam go wzrokiem po scenie, ale nie mogłam nigdzie go znaleźć. Dopiero po chwili wyszedł z ciemnego zakątka sceny, a moje serce zamarło. Czułam się martwa. Po tych pieprzonych trzech latach znowu go widzę. Nie zmienił się, może jest trochę chudszy. Mój oddech przyspieszył, a serce waliło jak młot. Niall tutaj jest, jest na wyciągnięcie ręki, więc moje przeczucia i nietypowe zachowanie nie były spowodowane niczym dziwnym. Śpiewali dalej, a ja czułam że zaraz się rozpłaczę. Moje uczucia były mieszane, nie wiedziałam czy mam się śmiać czy płakać. Czuje, że panikuje bo moje dłonie nadmiernie się pocą. Weszłam na samą górę i podeszłam do stolika by wziąć moją torebkę i wrócić do akademika. 
- Abi to ich widzieliśmy w knajpie! - wykrzyczała do mnie Lilly, a ja uchyliłam usta ze zdziwienia.
To Niall, mój Niall miał być tym gorącym. 
Kurwa już wtedy był blisko, nie wydawało mi się, że go słyszałam. 
- Poważnie? Super, ale słuchajcie ja chce wrócić do akademika. 
Wszyscy naraz dziwnie na mnie spojrzeli, a chwilę później pojawił się przy mnie Mason. Głaskał moje ramię, a ja czułam jakby wypalał swoim dotykiem rany na mojej skórze. Czułam jakbym zdradzała Nialla, kiedy on jest tak blisko.
Jestem kurewsko pokręcona! 
Już od dawna nie jest mój, a może nawet nigdy nie był! 
- Coś się stało? Jesteś jakaś blada? 
- Kręci mi się w głowie, sama nie wiem dlaczego. 
- W takim razie wracamy! - krzyknęła Kate, ale ja pokręciłam głową i kazałam jej usiąść. 
- Wy zostańcie, a ja wrócę i się położę. Wezmę jakieś tabletki i do jutra mi przejdzie.
- Odprowadzę cię kochanie. - Mason chwycił mnie za rękę i wyszliśmy z klubu. Nie odzywałam się do niego i odpowiadałam tylko suchym tak lub nie na jego pytania. Było mi źle z tym, że go okłamuje, ale przecież on nie ma pojęcia, że znam całą piątkę. Nie wie, że jeden z nich tak cholernie mnie zranił. Nie ma pojęcia, że właśnie przez jednego z nich chodzę na terapię i kiedyś się cięłam. Nie mogłam mu tego powiedzieć, za bardzo cenię sobie jego zdanie, żeby mu opowiedzieć jak bardzo zrujnował mnie jeden z nich. 
- Chcesz żebym został?
- Nie jest okey Mason. Chce wziąć tabletki i się położyć. Jeśli chcesz możesz do nich wrócić i dziękuję, że mnie odprowadziłeś.
- W życiu nie pozwoliłbym ci samej wracać o tej porze.
Pocałowałam go i przytuliłam na pożegnanie. Jest dla mnie taki dobry, zrobiłby dla mnie wszystko, a ja dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że ciągle go oszukuje. Gdyby tylko znał prawdę, nie zostawiłby mnie teraz samej. Kiedy tylko zniknęłam za drzwiami mojego pokoju, po moich policzkach zaczęły spływać strumienie łez. Rzuciłam torebkę na łózko i ściągnęłam buty po czym szybko wbiegłam do łazienki. Znów mój stan jest okropny, znów czuję się na dnie tego całego świata. Szukałam po szufladach moich tabletek, których myślałam, że już nigdy nie zażyję. Dzisiaj jest jak na początku, jakbym dopiero zaczynała tą przeklęta terapię. Czuję ten ból, który rozrywa mnie od środka i tylko tabletki mi pomogą. Kiedy znalazłam już opakowanie wzięłam jedną pigułkę i połknęłam ją popijając wodą z kranu. Po moich policzkach spływały czarne strugi mojego tuszu, dlatego starałam się w miarę szybko zmyć cały makijaż. Kiedy już mi się to udało, założyłam spodnie od piżam i moją czarną bluzę do spania. Siedząc na brzegu wanny biłam się w myślach z samą sobą, jednak te negatywne uczucia znów ze mną wygrały. Wyjęłam z szafki żyletkę i przeciągnęłam nią kilka razy po nadgarstku, a kiedy krew zaczęła płynąć ze świeżych ran włożyłam rękę do zlewu. Puściłam wodę i pozwoliłam na to, żeby razem z krwią odpłynął cały mój psychiczny ból. Siedziałam tak dobre pół godziny, ale kiedy czułam, że jestem coraz bardziej otumaniona przez leki, owinęłam rękę bandażem i położyłam się na łóżku. Na szczęście rany zdążyły przestać już krwawić tak mocno jak na samym początku, dlatego przykryłam się kołdrą i odpłynęłam.

Obudziło mnie stukanie do drzwi i melodia mojego telefonu. Przetarłam kilka razy oczy i wstałam z łóżka. Chwiejnym krokiem doszłam do drzwi odczytując sms'y dziewczyn, że zapomniały wziąć kluczy i muszę im otworzyć. Przekręciłam więc zamek i zaczęłam otwierać drzwi. Wydawało mi się, że minęła cała wieczność zanim się otwarły i zobaczyłam w nich Kate i...
- Niall?! 
Potem już nic nie pamiętam bo jedyne co poczułam to jak moje ciało bezwładnie opada na ziemię i nie widzę nic poza ciemnością.

1 komentarz:

  1. Bardzo podoba mi się twój styl pisania, dlatego postanowiłam nominować cię do LA :)
    http://where-are-your-house.blogspot.com/2016/02/la.html

    Czy mogłabyś zmienić jakoś tekst, ponieważ jest uniemożliwione czytanie?

    OdpowiedzUsuń